Nominacja do nagrody literackiej Nike 2010 w kategorii proza
Jerzy Jarniewicz o książce Adama Poprawy:
„Walce wolne, walce szybkie Adama Poprawy to zapis przygód współczesnej polszczyzny, a zwłaszcza żywej mowy, nierzadko chromej i niedorzecznej, oraz naznaczonej powagą oficjalności, choć równie kuriozalnej, mowy urzędowej. W tytułowych walcach, tańczonych, jakże by inaczej, »w kontekście«, znalazły się rozmaite figury języka: malapropizm i fleckerl, kalambur i wirówka, pleonazm i whisk, metagram i promenada. Wycinają je chwacko roztańczeni użytkownicy języka, gdy żywioł słów przejmuje nad nimi władzę. A Poprawa, który ma szczególnie wyczulone ucho na osobliwości »polszczyzny stosowanej«, kroi im choreografię.
Ale Walce to także swoisty dziennik współczesnego, Państwo pozwolą, inteligenta. Z jego raptularza krokiem posuwistym wyłania się postać, wskutek niebanalnych zainteresowań i ponadprzeciętnej erudycji nieco wyobcowana, z dystansem, choć nie bez namiętności, podpatrująca kulturę masową i strywializowaną obyczajowość epoki. Przypadkiem nosi to samo imię i nazwisko co autor Walców. Tak jak on zna na wskroś literaturę taneczną od Joyce’a do Białoszewskiego, jest koneserem filmu i wytrawnym znawcą sztuki przekładu, a muzykę, od Bacha przez Coltrane’a po Beatlesów, nosi secum, zawsze ze sobą. Aha, i mieszka tuż obok.
Mowa rwie się do przodu, a »słownik nie nadąża« – zauważa dość dwuznacznie bohater Walców, po czym zaprasza nas, nie tyle do tańca, ile do wspólnego wyścigu z językiem. Nadążymy?”
„Walce wolne, walce szybkie Adama Poprawy to zapis przygód współczesnej polszczyzny, a zwłaszcza żywej mowy, nierzadko chromej i niedorzecznej, oraz naznaczonej powagą oficjalności, choć równie kuriozalnej, mowy urzędowej. W tytułowych walcach, tańczonych, jakże by inaczej, »w kontekście«, znalazły się rozmaite figury języka: malapropizm i fleckerl, kalambur i wirówka, pleonazm i whisk, metagram i promenada. Wycinają je chwacko roztańczeni użytkownicy języka, gdy żywioł słów przejmuje nad nimi władzę. A Poprawa, który ma szczególnie wyczulone ucho na osobliwości »polszczyzny stosowanej«, kroi im choreografię.
Ale Walce to także swoisty dziennik współczesnego, Państwo pozwolą, inteligenta. Z jego raptularza krokiem posuwistym wyłania się postać, wskutek niebanalnych zainteresowań i ponadprzeciętnej erudycji nieco wyobcowana, z dystansem, choć nie bez namiętności, podpatrująca kulturę masową i strywializowaną obyczajowość epoki. Przypadkiem nosi to samo imię i nazwisko co autor Walców. Tak jak on zna na wskroś literaturę taneczną od Joyce’a do Białoszewskiego, jest koneserem filmu i wytrawnym znawcą sztuki przekładu, a muzykę, od Bacha przez Coltrane’a po Beatlesów, nosi secum, zawsze ze sobą. Aha, i mieszka tuż obok.
Mowa rwie się do przodu, a »słownik nie nadąża« – zauważa dość dwuznacznie bohater Walców, po czym zaprasza nas, nie tyle do tańca, ile do wspólnego wyścigu z językiem. Nadążymy?”