[…] powtórzenia, aliteracje, przesunięcia obrazów, jakby nakładanie ich na inne, lekko zmienione, zawsze dźwięczne – powodują, że znajdujemy się w świecie niepewnym, muzycznym, gdzie obrazy, postacie i przedmioty mogą nagle zniknąć, ukazać się w innej konstelacji, przemienione. To owe duchy tylekroć pojawiające się w tej poezji. Nigdy nie możemy być pewni, czy są to osoby i rzeczy materialne, czy też eteryczne. Od innej strony – jest też w tym zapewne myślenie fizyka, dla którego czas i przestrzeń nie są tak oczywiste, jak przyjmujemy to w potocznym doświadczeniu. A że wszechświatu zagraża entropia, a człowiekowi nieuchronna śmierć, to cała ta muzyczność i eteryczność jest z jednej strony próbą ocalenia, zaklęciem, dźwięczną inkantacją poety, bezsilną oczywiście wobec prawa śmierci. Z drugiej zaś strony – przeciwieństwem wszechobecnego (tak!) w tej poezji konkretu. To przecież Dolny Śląsk z lat dziecinnych i chłopięcych autora. Prawdziwe nazwy, imiona, wyglądy ludzi, domów, miejsc zabaw. To w tych wierszach uderza, bo przecież ich tematem są właśnie życie i śmierć.
Jacek Łukasiewicz
Jacek Łukasiewicz