“Utracony” Cory Brent to powieść, która zanurza nas w głębokie wody emocji, gdzie nienawiść i pożądanie splatają się w nieoczekiwany sposób. Historia Tess i Micaha jest niczym taniec na ostrzu noża, który jest pełen napięcia i niepewności.
Tess jest córka burmistrza, obowiązkową i odpowiedzialną. Micah zbuntowany chłopak przeszłością, który miał odziedziczyć miliardowe imperium, wybiera inaczej. Ta dwójka wydaje się być z dwóch różnych światów, a jednak ich relacja choć z początku naznaczona nienawiścią, ewoluuje gdy on ją ratuje…
Czy dla tych dwoje istnieje szczęśliwe zakończenie?
Powieść jest dobrze skonstruowana, z dwoma liniami czasowymi i perspektywami, które dodają głębi narracji. Elementy dark romance, polityki i mafii wplecione w fabułę nadają historii Tess i Micaha ciężaru i realizmu. Micaha poznajemy już w pierwszym tomie serii jako zawadiackiego cwaniaka, który skrywa w sobie nieodkrytą głębie przeszłości. W tym tomie jego wątek został rozwinięty i choć poznajemy go jako tego, który walczy za pieniądze, odkrywa się przed nami także ta jego tajemnicza strona.
Jednakże, ten tom jest nieco bardziej skupiony na cielesności bohaterów, co czasami przysłania inne aspekty fabuły, które mogłyby być według mnie bardziej rozbudowane. W porównaniu do poprzedniego tomu, gdzie psychika postaci były na pierwszym planie, “Utracony” choć emocjonalny i nadal wciągający, może ...