Druga część Tuneli nadal mi się podobała, ale bardzo dużo było tutaj opisów. Jeśli ktoś biegł, to wiedzieliśmy po czym, co mijał, gdzie dążył, a gdzie się zatrzymał i z jakiego powodu. Nie czytaj recenzji części drugiej, gdy przed tobą lektura pierwszej, gdyż na początku już można sobie ją zaspojlerować. Opowieść ma 654 strony i nie było momentów, by mi się dłużyły. Wciąż dużo się w niej też dzieje. Do samego końca towarzyszy nam uczucie strachu, gdyż każda postać, bez względu na to czy jest człowiekiem, zwierzęciem czy też czymś innym, zawsze ukazana jest przez pryzmat niewiadomej. Zawsze się czai, albo dziwnie podskakuje i to wszystko sprawia, że naprawdę chcemy czytać ją dalej. Jest nawet bardziej niepokojąca od części pierwszej. Z pewnych względów czytałam ją przez dobre trzy dni i co ciekawe, ilekroć do niej wracałam, to po kilku linijkach ponownie wchodziłam w jej klimat z łatwością, pamiętając co zdarzyło się wcześniej. Jedynym minusem były tylko zdarzenia, które zostawały jakby przerwane na cześć innych wydarzeń i dokończone dopiero później. Tak jak w części pierwszej ojciec chłopca zaginął, to tutaj nadal trwały jego poszukiwania. Na szczęście Will miał na kogo liczyć, gdyż nie szukał go sam. To, co chłopcy przeszli chwilami nie mieściło mi się w głowie. Domyślałam się, że będzie walka, bo od początku się na to zanosiło, ale nie mogę przeżyć zakończenia tej książki. Z pewnością każdy był zaskoczony i mocno zasmucony. Można by rzec, że niektórych wydarzeń nie da ...