Zgoła inny odbiór książki mamy czytając ją jako dzieci, a kolejno wracając do niej jako dorośli. "Tajemniczy opiekun" to jedna z tych książek, które miałam okazję czytać jako nastolatka, a które do dnia dzisiejszego goszczą na mojej półce. Wspomnienia wracają, a słowa dziś - z perspektywy czasu i w wyniku osobistych doświadczeń - nabierają innego znaczenia, jak i nasuwają się całkiem inne refleksje.
Tajemniczy opiekun jako fundator stypendium naukowego nastoletniej Agaty jaki się dziewczynie, jako dobroczyńca. Wszak co innego czekało by bohaterkę, gdyby nie uśmiech losu w postaci dużej doży wsparcia w edukacji? Abbot pobiera naukę w collegu, poznaje świat inny od całego dotychczas znanego, szarego życia w sierocińcu. Dziewczyna wkracza w dorosłość z przytupem, podróżuje, otwiera się na ludzi, a przede wszystkim zgodnie z wolą opiekuna rozwija swój talent literacki. Agata ma natomiast jeden stały i niezmienny obowiązek: musi listownie informować swego fundatora o postępach w nauce. Jednak dość szybko relacja dziewczyny do dobroczyńcy kończy się na chłodnej kalkulacji, by przyjąć w dłuższej perspektywie niezwykle personalną, ciepłą, pełną nadziej bliższego, osobistego poznania więź.
Książka napisana w dość niecodziennym stylu; po krótkim wprowadzeniu czytelnik rozsmakowuje się w listach dziewczyny do darczyńcy, będąc świadkiem przemiany mentalnej dziewczyny w kobietę, jak i stając się naocznym uczestnikiem kształtujących charakter bohaterki wydarzeń. Pięk...