Mówiono o nim, że ma w sobie ducha św. Franciszka. Skąd więc ta cała drapieżność?... Próbował mi wyjaśnić: "Widzisz, staruszku, wszystko wydaje się takie zwyczajne, takie gładkie, a tu - haczyki, pazurki... a tu kosteczki wyłażą." Więc przerażenie podszewką rzeczywistości, metafizyczna trwoga, zażegnywana śmiechem. Tego nie dało się podrobić ani powtórzyć. Trzeba było mieć dziwną Tadziową duszę - duszę św. Franciszka i Hieronima Bosha.