Na pewno są takie książki, które uważacie za świetne, ale zdecydowanie niedocenione przez Wasze otoczenie czy wręcz zupełnie im nieznane. Pamiętam, jak dwa lata temu zachwyciła mnie powieść Andrzeja Mathiasza i zdziwiłam się bardzo, że nigdy nie słyszałam o jego debiucie, tym bardziej, że był pierwszą częścią cyklu. Przy okazji premiery trzeciego tomu postanowiłam w końcu podzielić się swoją opinią o pierwszym i dlatego zrobiłam sobie rereading całej serii.
"Szlam" to powieść, w której poznajemy prokuratora Adama Szmyta w trudnym dla niego momencie życia. Autor nie oszczędził swojego głównego bohatera pod żadnym względem - prywatnie stracił żonę, co wpłynęło negatywnie na jego relacje z córką, a zawodowo został zesłany do Lublina, gdzie oczywiście wszyscy wiedzą o jego niepowodzeniach w stolicy, dlatego zostaje mu przydzielona sprawa, której nikt inny nie chciał się podjąć.
W mieście dochodzi do wyjątkowo makabrycznego morderstwa, choć początkowo można jeszcze mieć nadzieję, że mężczyzna pozbawiony najcenniejszej dla niego części ciała wciąż żyje, gdyż to właśnie ją w nieco groteskowej aranżacji ujawniono jako pierwszą. Okaleczone zwłoki także udaje się znaleźć, jednak szybko okazuje się, że cała sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana - to dopiero początek serii.
Szmyt próbuje wytropić sprawcę z pomocą policjantki i psycholożki, choć współpraca nie jest łatwa ze względu na krążące w środowisku plotki na temat prokuratora. Brudka widzi jednak swoją szansę w tym, że nikt nie chce pracować z zesłańcem, sukces mógłby wpłynąć na jej dalszą zawodową karierę. Relacja tej dwójki ewoluuje w ciekawy sposób, przeżywa wzloty i upadki, co jest dla mnie bardziej realne niż gdyby nagle zapałali do siebie sympatią.
Podobała mi się wielowątkowość tej powieści. Mamy naprawdę skomplikowane śledztwo, którego kierunki zmieniają się w zależności od aktualnie zgromadzonych dowodów. Oprócz tego osoby zaangażowane w sprawę nie są tylko imieniem i nazwiskiem, autor zadbał o to, by każda z nich dała nam się choć trochę poznać, nawet jeśli nie była na pierwszym planie. Zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło, bo nie tylko było niebanalne, ale też skłoniło do wielu refleksji.
"Szlam" to pierwsza powieść, w której pojawia się Adam Szmyt. Ja zaczęłam od drugiej, więc wyjątkowo nie czytałam po kolei, co jest możliwe dzięki temu, że w każdym tomie zamyka się cała sprawa kryminalna. Andrzej Mathiasz zdecydowanie zasługuje na większy rozgłos i mam nadzieję, że sięgnięcie po jego książki.
Moje 8/10.