W 2012 roku Darek Foks po wieloletniej pracy nad finalnym kształtem powieści „Kebab Meister” – i totalną redukcją materiału, która się z tym wiązała – skompromitował model powieści historycznej. Dwa lata później nakładem Fundacji im. Tymoteusza Karpowicza ukazuje się „Susza”, nowa „powieść”, która kontynuuje wyznaczony kierunek.
Foks rozwija doświadczenia narracyjne i fabularne, zdobyte podczas prac nad poprzednimi prozami. Jest w tym wyczuwalna intuicja, że literatura z obrazem nie ma wielkich szans, skoro powieść Foksa jest nie tylko osobliwą satyrą na polskie społeczeństwo, ale również krytyką narodowych narracji, które się u nas realizują w tekście – i na ekranie. Bo i jest co punktować.
Przywykliśmy u Foksa do doskonałych dialogów i genialnie napisanych, lapidarnych szczątków fabuły; tyle ironicznych, co ponurych. Jednak jeszcze nigdy skierniewicki autor nie był tak blisko materii filmu. Swoją drogą „Suszę” można czytać też jako kpinę z obszernych powieści w stylu Tokarczuk, Twardocha czy Dukaja. Oprawa graficzna w konwencji Gallimarda dorzuca też swoje parę groszy.
Co by nie mówić, krytycy literaccy – a może i filmowi – będą się przy okazji tej książki musieli napocić.