Uwielbiam książki gatunku reportażu, które opisują zdarzenia, które miały miejsca naprawdę. Tym bardziej, jeśli chodzi o morderstwa, ofiary i morderców. Tak właśnie jest tym razem, temu, jak tylko zobaczyłam tę książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Książka super opowiada o bardzo znanej sprawie, która miała miejsce w Bydgoszczy w roku 1960. Zginęło wówczas rodzeństwo, które wpuściło do mieszkania bestię, która pozbawiła ich życia. Człowiek z wyglądu miły i spokojny, a zeznania, jakie składał na milicji zimne, niewyrażające skruchy. Opisał wszystko, jak bez skrupułów zabijał. Choć kiedy miał przebłyski, opowiadał bzdury, zrzucając winę na innych.
Krzysztof Drozdowski w swojej książce "Stryczek dla Rączki" zabiera czytelnika w mrożącą krew w żyłach podróż do przeszłości.
Książka jest dobrze wydana, w środku są zdjęcia z miejsca morderstw. Trzeba być przygotowanym, na straszne widoki. Są straszne, ale dzięki nim odczuwa się tę sprawę bardziej emocjonalnie, a nie jako suche fakty. Czytelnik ma wrażenie, że sam uczestniczy w śledztwie.
Książka doskonale oddaje klimat tamtych czasów PRL-u. Czytelnik może poczuć specyficzną atmosferę PRL-u, z jej obawami, inwigilacją i poczuciem zagrożenia, jak również metody, jakimi się posługiwali w tamtych latach.
"Stryczek dla Rączki" to pozycja obowiązkowa dla miłośników kryminałów, sensacji i reportaży. Książka zainteresuje także tych, którzy chcą poznać historię Polski XX wieku, a szczególni...