No i znowu padło na książkę polskiej autorki, bo przecież inaczej się nie da. Jakiś czas temu zaczytywałam się w powieściach Pani Frączyk, ale w wysypie rodzimych pisarzy gdzieś mi to nazwisko zdecydowanie umknęło i to był mój błąd niestety, bo autorka nie dosyć, że ma lekkie pióro to jeszcze stworzyła historię, od której nie sposób się oderwać.
Już sam opis z okładki brzmi zachęcająco: Beata zmierza prostą drogą do Częstochowy, by zaopiekować się starą ciotką i zacząć tam życie od nowa. Jednakże podróż nie przebiega bez przygód i po drodze na stacji benzynowej kobieta nawiązuje przypadkową znajomość. Gdy na miejscu okazuje się, że ciotka z wiekiem stała się jeszcze większą jędzą niż kiedyś, a Beata odkrywa, że przy tankowaniu na stacji zapomniała portfela, nie zastanawia się długo. Wraca na miejsce i w ciemno przyjmuje nową ofertę pracy. Z tą chwilą jej życie w niedużej miejscowości na Śląsku nabiera rozpędu...tymczasem Beata święcie wierzy, że sen z pierwszej nocy w nowym miejscu, zawsze się spełnia...No dobrze, tylko który?
Prawda, że brzmi ciekawie? A co dostałam w środku?
Dostałam świetnie skonstruowaną powieść o kobiecie, która postanawia zacząć wszystko od nowa, a w zasadzie nie postanawia tylko okoliczności zmuszają ją do tego.Powiecie, że takich powieści jest na pęczki, a i owszem jest, ale Spełniony sen nie jest przesłodzony i na początku nic nie układa się tak jakbyśmy chcieli. Beata spotyka na swojej drodze wielu życzliwych ludzi, którzy...