O wierszach Dominika Żyburtowicza w Biurze Literackim pisał Roman Honet: odważnie sięga po to, co zasadnicze. Miłość i śmierć. Prowadzi go ta sama zmysłowość, która wiodła Otę Pavla, kiedy powracał do czasu dzieciństwa spędzonego wśród rzek i leśnych stawów. Nie bez powodu jeden z wierszy Żyburtowicza, a także tytuł prezentowanego tu zestawu nawiązuje do najbardziej znanego i najbardziej przejmującego zbioru opowiadań czeskiego pisarza. Ta sama delikatność, ta sama wiara. Ufność w życie, które można zaśmiecić, które może zaświnić się samo, ale zawsze posiada jakiś nieskazitelnie czysty wymiar – może być to etap, jakiś czas miniony, może być samo jego źródło, nieskażone. Dla Żyburtowicza rozświetleniem okazuje się także śmierć, staje się epizodem w wiecznej obecności, niczego nie kończy. „Jeżeli po śmierci miłość istnieje, na pewno / jest to wiosna, światło” – przekonuje Żyburtowicz. Powrót umarłych dokonuje się wtedy, gdy „widzisz jasny pył na wszystkich swoich rzeczach”. Ale to nie jest osad, nie proch rozpadu, to nie pył trumienny, ale ślad olśniewającej eksplozji – to pył przypominający cząsteczki mknące po wybuchu przestrzeni i pierwszych sekund wszechświata, drobne dowody potężnych narodzin.