Relacja z pierwszej ręki o warunkach panujących w obozie oświęcimskim człowieka należącego do Sonderkommanda. Koszmar tej relacji to nie tylko zmaganie się z obrazem cierpienia po przeżyciu ekstremalnych warunków, ale też - delikatnie mówiąc - dyskomfort bycia uczestnikiem dokładnych opowieści o technicznym zapleczu działania pieców krematoryjnych, czy przygotowywaniu więźniów do spalenia.
I pytanie: czy ci z więźniów, którym przydzielano pewne role w obozach, mające na celu dopełnienie egzekucji można traktować jako współwinnych śmierci innych więźniów?
Osobiście, już jako nastolatka będąca na szkolnym wyjeździe w Oświęcimiu, zrozumiałam jakimi podstępnymi manipulatorami byli ci, którzy tworząc te obozy wciągali uwięzionych w nich ludzi, żeby sprawowali kontrolę nad współwięźniami.
Każda jedna pozycja opisująca zdarzenia w tym czy innym obozie staje się koszmarem dla czytającego. Ale dla nas odbiorców, ile byśmy nie poświęcili czasu na ich czytanie, to będzie to jedynie chwila w porównaniu do tego gdzie kiedyś ktoś cierpiał w nich tygodniami, miesiącami...