Książka wyjątkowa jak płatek śniegu?
Kiedy zabierałam się za czytanie i z okładki wyłapałam "kryminał", "morderstwo" i "specjalistka od lodu", to po połączeniu kropek wyszło mi coś na kształt zimowego CSI. Wiecie, specjalistka od śladów na śniegu i lodzie, dzięki swojej profesji odkrywa prawdę na temat śmierci swojego przyjaciela, po czym z pomocą policji odnajduje sprawcę i sprawiedliwość zwycięża. Taki tam zwykły kryminał jakich wiele.
O nie, nie. Ta książka to zupełnie coś innego. Ona jest jak góra lodowa, której wierzchołkiem jest śmierć chłopca, a to, co kryje się pod powierzchnią, to ogromna, bardzo dziwna i tajemnicza sprawa. Główna bohaterka, Smilla, cały czas mnie zaskakiwała. Jej upór, momentami brutalność, podejście do życia, czy relacje z ojcem – w mojej głowie stworzyły obraz kobiety, której nie potrafię rozgryźć. Ta mieszanka zdziwienia i zaciekawienia trzymała mnie aż do samego zakończenia, które faktycznie jest zaskakujące. Trochę złośliwe, ale na pewno nie schematyczne.
Dla mnie była to książka wyjątkowa, pozostawiła mnie w stanie pewnego wewnętrznego rozdrażnienia, a ja takie książki doceniam.