Ktoś jest ciekaw, jak powstała ta książka? Proszę bardzo, oto przepis: wziąć sto trzydzieści pięć szerokich uśmiechów, dodać do nich pęczek drobno posiekanych rymów, dolać parę kropel absurdu, dorzucić pół kosza świeżo zebranej fantazji, dosypać do smaku szczyptę sentymentu, zamieszać i... ...gotowe! Łatwizna, prawda?