Małe miasteczka lubią skrywać w sobie wiele tajemnic, które przez lata nawarstwiają się. Niektóre odchodzą w zapomnienie, niektóre pokrywa gruba warstwa kurzu, ale czasem przychodzi moment, że trzeba się z nimi zmierzyć, trzeba wrócić do tego co było kiedyś.
Rafał Terlecki przyjeżdża do miasta swojej młodości na spotkanie ze znajomymi z czasów liceum. Jego dawny kolega, biorąc pod uwagę fakt, że Rafał jest dziennikarzem chce zainteresować go sprawą morderstwa, które miało miejsce dwa lata wcześniej. Zginęła wtedy szesnastoletnia dziewczyna. Sprawca co prawda został złapany i odsiaduje swoją karę w więzieniu, ale pojawiają się przypuszczenia, że owa zbrodnia może mieć drugie, ukryte dno, może nawet nie jedno, a wszelkich rozwiązań należy szukać w historii miasta, w historii przedwojennej.
Autor w znakomity sposób balansuje na osi czasu wyznaczając trzy okresy, które są istotne dla całej sprawy. Sięgając do archiwalnych materiałów bohater odkrywa, że pewne nazwiska cały czas się przeplatają, były istotne dawno temu, ale również są ważne dla spraw toczących się obecnie.
Przed sięgnięciem po lekturę miałam pewne obawy ze względu na wpleciony wątek polityczny. Przyznaje, że unikam takich motywów, ale tutaj zostały one przedstawione subtelnie i nie powodowały uczucia niesmaku. Na poznanie czym jest tytułowy „sierociniec Janczarów” czytelnik musi długo czekać, w zasadzie do samego końca, ale napięcie, jakie buduje autor i mnogość wątków sprawia, że nie to ...