czy to ja? Czy to nie ja? Staję bezradny wobec lat, wydarzeń i tych wszystkich słów, które może miały jakiś sens, a może wcale go nie miały. Jakże mogłem uniknąć straszliwej pychy i wiary w samego siebie, jak mogłem nie odrzucić lęku przed śmiesznością? To prawda, wierzyłem w siebie, rościłem sobie prawo do własnego losu, a moje psychiczne napięcie wciąż było wzmagane przez jakiś wir, w którym były i dzikość, i wyrafinowanie. Mój sekret był prosty: brak mi było umiaru. W gruncie rzeczy to sekret wszelkiej żywotności.