Nie całkiem poważna fantasy o rycerzu bezkonnym, który zaczął od dorabiania pasowaniem zwłok, zrobił krótką, ale intensywną karierę jako świecki inkwizytor, by wreszcie oddać się swemu prawdziwemu powołaniu: magii. A wszystko to za sprawą kupca, który przejął za długi rodzinny majątek Fillegana, zmuszając go do emigracji z rodzinnego Wake w Anglii na kontynent. Ot, dlaczego kupiec zawsze będzie wrogiem rycerza, a rycerz krzywo spoglądać będzie na bogatego kupca... chyba że sam stanie się po stokroć bogatszy. Skoro nie całkiem poważna literatura, to należy się tu spodziewać i kultu Monty Pychotka, i morderczej mandragory, wystąpienia mumii Ramzesa XII, a nawet gadającego mchu. Jak to na fantasy przystało. Romuald Pawlak Urodzony i zamieszkuje. Opublikował kilkanaście książek, zdobył parę nagród... Nie umiem pisać o sobie. Bo kogo właściwie obchodzi, że przekroczyłem czterdziestkę, mieszkam w małym miasteczku, lubię czytać o późnym średniowieczu i Epoce Wielkich odkryć, chociaż za nic nie chciałbym wtedy żyć. Kto podzieli moją fascynację humbakami pogwizdującymi melodie równie piękne i tajemnicze jak utwory „Dead Can Dance”? Kogo wzruszy, że lubię swojego psa? Koty? Sąsiadów? Nie, pisarz ma pisać dobre książki. Poza tym może być albo dobrym człowiekiem, albo skończonym matołem, czy, jak mawiał Pyzdra z „Janosika”, gnidą dworską. Nie ma znaczenia, ile ma lat, co jada na śniadanie, a nawet, co ma do powiedzenia w sprawach ważnych i poważnych. Dobra musi być książka, bo inaczej wyląduje w koszu prawdziwym albo wirtualnym.