Tytuł sugerował, iż mam prawo spodziewać się realnie przeprowadzonych dialogów, bądź wymiany korespondencji między psychopatami, a kryminologiem. Natomiast po przeczytaniu publikacji nie mam poczucia, żebym zetknęła się z fachowcem, który tak wiele doświadczał ze specyficznym gronem morderców. Prawdopodobnie jest to zasługą sposobu, w jaki Beery-Dee nakreślił sprawy, z którymi miał do czynienia, a pisze o tym jakby był jedynie widzem, obserwatorem na sali rozpraw. Samych rozmów nie doświadczymy, zaledwie fragmenty korespondencji, poszarpane, pozostawione bez wnikliwego analizowania kryminologa.
Formalnie początek jest skromnym wstępem na temat psychopatów i bestialskich posunięć potworów żyjących obok nas. Na tym etapie mamy też odniesienia względem poprzednich publikacji autora, cytaty, wyjątki z korespondencji, odniesienia do bohaterów, których opis znajdziemy na kolejnych stronach, zajmujących dwie trzecie "Rozmów z psychopatami". Co do poszczególnych studium przypadku, to według mnie, im dłuższe opisy zawierają, tym większy chaos w nich panuje.
"Skoro psychopatia jest nieuleczalna, po co obszernie pisać o psychopatach? Cóż, mam wrażenie, że istnieje rozsądna odpowiedź - studiując zachowania przestępców, których udało się schwytać, funkcjonariusze organów ścigania mogą poznać sposób funkcjonowania ich chorych umysłów."(s.57)
Szkoda tylko, że Autor nie wyjawia czytelnikowi, jak działają umysły takich osób, jakie mechanizmy przyczyniają się, być mo...