Niech nie zmylą Was różowe literki z okładki, "Rodzinna gra" Catherine Steadman to nie książka z kategorii "świat Barbie", choć rzeczywiście na samym początku można nawet odnieść podobne wrażenie.
Harriet Reed poznaje prawdziwego księcia z bajki, dziedzica ogromnej fortuny, uczynnego, niezwykle przystojnego i szarmanckiego Edwarda Holbecka. Takie to wszystko piękne, że od razu powinny zapalić się jakieś lampki ostrzegawcze, ale Harriet jest młoda, zakochana, więc przyjmuje ten uśmiech losu bez zastrzeżeń. Jedyne, co burzy jej radość, to perspektywa spotkania z rodziną przyszłego męża.
Autorka już w samym prologu zdradza, że w tej romantycznej historii coś pójdzie nie tak, a pójdzie - i to z przytupem!
Holbeckowie są bardzo wpływowymi ludźmi, którzy przez lata zza kulis pociągali za sznurki amerykańskiego społeczeństwa, jednocześnie pilnie strzegąc swojej prywatności. Skoro dziewczyna ma zostać częścią rodziny, powinna poznać najważniejszych członków. Przy tej okazji odkrywać będzie również fakty, których zdecydowanie wolałaby nigdy nie poznać..
Holbeckowie szybko wprowadzają Harriet w swój świat pełen przepychu, historii i rodzinnych tradycji, a powiedzieć, że te ostatnie są "specyficzne" to nie powiedzieć nic. 😉 Ujawniane kolejno tajemnice budzą w pannie Reed coraz większy niepokój, a już mroczny sekret powierzony w jej ręce przez seniora rodu, rodzi strach.
Faktem jest jednak, że prawdziwa walka dopiero się zacznie - w pięknym, zimowym anturażu rodzinnej posiadłości Holbecków, tutaj rozegra się tytułowa gra, w której stawką będzie ludzkie życie.
Książka Catherine Steadman była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, historia jest oryginalna, a już na pewno wyróżnia się spośród wielu pozycji tego gatunku. Całość naprawdę trzyma mocno w napięciu, a tradycje miliarderów podsycają gęsty nastrój niepokoju.
Główna bohaterka, pisarka thrillerów z ciemnym sekretem z dzieciństwa, razi nieco swoją naiwnością. Myślę jednak, że w te upalne, letnie dni można przymknąć na to oko, podobnie jak na fakt, że najwyraźniej teść pociąga ją bardziej niż narzeczony. 🤭
Reasumując -"Rodzinna gra" zapewniła mi dobrą zabawę, i bardzo jestem wdzięczna, że zamiast cukierkowej historii księżniczki, dostajemy tu raczej klimat "Gnijącej panny młodej" 😉 Polecam!