Pomimo tego, że książkę czyta się zadziwiająco lekko, to jest jednak bardzo niepokojąca. Wciąż miałam wrażenie, że postacie tutaj grają, że pokazują tylko tyle, ile wcześniej ustalili między sobą. Wydarzenia niby przykre, bo nagle ginie mały chłopiec i nie wiadomo, co się z nim stało. Ludzie wokół zaczynają być bardzo podejrzani. Jedni jakby zastanawiali się, kiedy policja do nich przyjdzie, inni cieszą się, że ich miejsce się omija. Zupełnie jakby każdy z nich miał coś na sumieniu, bo nie mówią początkowo dlaczego ich się obawiają. Stąd nasze podejrzenie, że może chodzić o chłopca, którego nie mogą znaleźć. Autorka w rozdziałach opisuje nam miejsce i godzinę, która u każdej z osób, co zabiera głos, występuje. W ten sposób niektóre rzeczy nam się nie nachodzą, więc nie wiemy co kto robił wcześniej, a co później. Cała historia jest bardzo niepokojąca, bo widzimy, że w rodzinie zastępczej u której był chłopiec nie dzieje się najlepiej. Matka niby robi, co może, by go przed kimś chronić, ojciec robi podobnie, tylko czytając opisy wiemy, że nie było między nimi dobrych stosunków. Jedno gestem ustrzega drugie, by za wiele się nie odzywało, a przecież obu im zależy, by mały się odnalazł, prawda? Czy faktycznie każdy z nich jest szczery?
Oj, musicie ją przeczytać. Autorka pokazała, że każdy z nas ma swoje tajemnice, lecz nie ważne jak bolesne, i tak mamy prawo do szczęścia. Od razu wam powiem, że co jedna osoba, to była bardziej tajemnicza i nienormalnie się zachowywała z p...