„— To co Ty właściwie robisz?
— Zbieram Twoje łzy.“
W domu zamieszkała pustka. Jest duża, nieco straszna i próbuje wywołać łzy tęsknoty. Pojawiła się na miejscu kota i obiecuje, że z czasem zmaleje do rozmiaru kociego włosa, ale póki co zagarnia całą wolną przestrzeń. Biała, bez uszu czy ogona, nie da się jej dotknąć i nie przynosi pocieszenia. Ale choć urasta do ogromnych rozmiarów, z czasem faktycznie maleje.
Komiks Marianny Sztymy, jednej z moich ulubionych ilustratorek, to prosta historia o stracie i pogodzeniu się z nią. Śmierć kota, najlepszego przyjaciela, łamie serce, wyciska łzy i przytłacza, ale choć pewnego rodzaju smutek nigdy nie znika, to maleje do niewinnych rozmiarów. „Pustka“ jest więc komiksem, powieścią graficzną, o mocy terapeutycznej. Bardzo prostą, zdecydowanie dla młodszego czytelnika, ale wywołująca pozytywne wrażenia i u starszych. Lubię ją, choć jednocześnie uważam, że przedstawia sobą trochę za mało, że w pewnym momencie zbyt się urywa. Tyle że ja jestem dorosła, lubię formy nieco bardziej skomplikowane, a Sztyma stworzyła opowieść, z którą dogada się i mały czytelnik, więc co ja tam wiem. Najważniejsze jest to, że zamysł swój osiągnęła, a ja jej pracę na przestrzeni lat przeczytałam już kilka razy. Ilustracje autorki dostarczają mi bowiem wiele estetycznej satysfakcji, a sama historia też niezmiennie mnie wzrusza.