“Tak szybko minęło jej życie. Prawie cały wiek niczym kilka mgnień lata. Nie sądziła, że będzie żyła tak długo i że to będzie tak trudne, ciężkie, mozolne. Życie, którego nie wybierała. Samo się wybrało, samo przyszło i się toczyło. I żyła tak, jak leciało, jak zdołała, jak potrafiła, jak wydawało jej się, że powinna. Nie tak, jak by chciała. Życie ją samo niosło, popychało, a ona usiłowała za nim nadążyć. Poddawała mu się, unosiła na fali, dryfowała. Starała się, przynajmniej tak uważa, i dała radę”.
Zofia ma dziewięćdziesiąt lat i ogromny bagaż życiowych doświadczeń. Urodziła i wychowała trzy córki Anielę, Bognę i Cecylię. Mimo sędziwego wieku ma doskonałą pamięć i całkiem sprawną motorykę, która pozwala jej na samodzielność. Często poddaje się przemyśleniom, obserwując uroki Sosnowej Polany, gdzie stoi jej dom z jurajskiego kamienia.
Pewnego dnia nieszczęśliwy wypadek powoduje, że Zofia zapada w śpiączkę.
Ma dziwny sen, pełen wspomnień, tych dobrych, ale i też tych, do których nie chciałaby wracać.
Córki chcąc pomóc mamie w wybudzeniu się ze śpiączki, postanawiają, że będą do niej mówić. Mają w sobie dużo skrywanego żalu, pretensji i rozgoryczenia. Wspominają swoje dzieciństwo, wartościują życie, dochodząc do różnych wniosków.
Muszę zacząć od tego, że książka jest mi ogromnie bliska. Nie ze względu na to, że któraś z historii czy to córek Zofii, czy jej samej jest podobn...