'' Był sobie kiedyś facet , który przez cały dzień nie robił nic innego tylko wytrząsał z włosów owady . Lekarz powiedział mu że we włosach nic nie ma...'', to pierwsze zdanie tej książki . Zaczyna się intrygująco prawda ? Dałam jej sześć gwiazdek , zawierzając autorowi że to co opisał jest wiarygodne i miarodajne jeśli chodzi o skutki w postaci degradacji umysłowej i cielesnej tych co w jego powieści raczyli się Substancją A , tudzież innymi używkami . Natomiast ocena byłaby o wiele większa gdyby autor na tym poprzestał . Gdyby nie próbował , tłumaczyć , usprawiedliwiać , ba , nawet w jakiś sposób '' wybielać '' swoich bohaterów . Dzieje się tak w treści samej powieści , jak i w '' Od autora ''. Teksty typu '' nikt stąd nie miał łatwego życia '', bądź usiłowanie przekonania czytelnika , że przecież biedna , nieświadoma małolata która wybierze się na imprezkę do klubu , łatwo może paść ofiarą wstrętnego , bezlitosnego dilera , który to diler wrzuci jej do piwa narkotyki , by sobie z niej uczynić przyszłą klientkę wręcz mnie zniesmaczają . Na końcu książki w '' Od autora '' , pisarz pisze '' To opowieść o ludziach którzy zostali ukarani o wiele za surowo , chcieli tylko mile spędzać czas '' . '' Zażywanie narkotyków nie jest chorobą , lecz decyzją (...) błędem w ocenie sytuacji '' . Cóż , za swoje decyzje i błędy każdy ponosi swoją osobistą odpowiedzialność , to normalne , po co więc te tłumaczenia ? i jeszcze na koniec lista osób , znajomych autora z których większość , ...