Wytęsknione spotkanie z autorem, choć prezentowana historia okazała się średniaczkiem. Nigdy nie czytałem westernowej opowieści, ale ta pod względem klimatu rewolwerów i kapeluszy z dużym rondem okazała się bardzo przyjemna w odbiorze. Wplecione tu starodawne meksykańskie wierzenia są raczej dodatkiem, bo poza tłem niewiele wnoszą.
Jack Ketchum, odkąd pamiętam, w swoich opowieściach skupiał się zwykle na ludzkich okrutnościach, tak jest i w tym przypadku. To nie bóstwa takie jak Tezcalipoca, Tlazolteotl czy Xipe, czynią zło, bo ich obecność ogranicza się tylko do formy symbolu. Tutaj, po raz kolejny, to właśnie człowiek staje się oprawcą. Jest bezwzględny i czerpie przyjemność zadając ból uciśnionym, a autor w żadnym stopniu nie ukrywa przed czytelnikiem do czego może być zdolny. Jack Ketchum nie praktykuje w przewijaniu czy uogólnianiu scen. Pokazuje je dosłownie, a tych okrutnych, jak już wspomniałem, jest tu całkiem sporo.
"Przeprawa" to szybko i konkretnie poprowadzona historia. Dużo strzelania jak na western przystało i trochę podróży, oczywiście konno. Ciekawy kierunek, będący dowodem, że i w takim gatunku autor potrafi się odnaleźć. Niecodzienne spotkanie.