Ja w tej miałkości już tonę. Sztampowość rozpanoszyła się w tym romansie, bo choć spodziewałam się historycznego klimatu sprzed ponad wieku to jednak nie w tak płaskim wymiarze, że ona - kobieta po przejściach znów omdlewa i pada wprost w ramiona napatoczonego porządnego ze wszech miar człowieka. Wszak to boskie stworzenie kocha wszystkich ludzi, jest prawy, silny i też po przejściach. Bo czemu by nie, mężczyźni też przeżywają dramaty życiowe. Aczkolwiek oni nie są katowani, im tylko żony umierają, a wtedy choćby i 10 lat minęło od tego fakty nadal miłują i wzdychają do tej w zaświatach (żeby było dramatycznie:P).
Z pierwszą częścią tak popłynęłam, że kontynuować tego kursu zdecydowanie nie zamierzam, bo mnie zaleje światło świątobliwości, godności i drętwych dialogów.
Jednak akcja jest tu wartka, nie da przysnąć, lecimy z tematem jak burza, bo części niezbyt wypasione to i wątek stać w miejscu nie może. W 80 stron autorka rozprawiła się na dobre z trudną sytuacją kobiety po latach męczarni małżeńskich, nieprzychylności pasierbów a nawet służby patrzącej jedynie w oczy pana, tego co ich opłaca, nie widząc ni grama jego podłości i szlachetności poniżanej kobiety. Pasierbowie zdecydowani są odebrać macosze wszelkie dobra, jakie przypadają jej po tragicznym wypadku męża i ojca. Przy czym ów małżonek terroryzował latami nie tylko żonę i swoje dzieci, ale lokalną społeczność (miał człowiek gest i leciał po całości!), a gdy umiera odchodzą wszelkie przywileje, z któryc...