A miałam się wziąć za "Latarnie umarłych" tej samej autorki... (tematyka latarni umarłych po prostu mnie interesuje - miałam nadzieję na beletrystyczne, acz zgrabne podejście do tematu)... Latarni umarłych w bibliotece nie było... Do sięgnięcia po "Poszukiwaną" skłoniła mnie dodatkowo okładka - taka retro krakowska. Chociaż nastąpiła moda na kryminały retro, a ja "nie podążam za modą", to jednak za "kryminałami retro" lubię podążać.
Być może dlatego, że autorką jest kobieta, nie spodziewałam się Komisarza Maciejewskiego z "Morderstwa pod Cenzurą". W sumie, nie spodziewałam się niczego, ale pierwsze strony nasunęły skojarzenia z profesorową Szczupaczyńską, z tak genialnie napisanej serii (wydanej pod pseudonimem Maryli Szymiczkowej). Nasunęły mocne skojarzenia. Skojarzenia zakrawające na "mocną inspirację", żeby nie użyć słowa "plagiat".
No i nagle - jak nożem uciął - inspiracja się skończyła. Akcja przeskoczyła gdzieś zupełnie indziej, fabuła się rozmyła, i w tym wszystkim zagubił się gdzieś nieboszczyk (że tak sobie pozwolę, użyć cytatu z Chmielewskiej).
Przeczytałam do - mniej więcej - 1/4 książki i definitywnie uznałam ten czas za stracony. I już nie mam takiej chęci na szukanie "Latarni Umarłych" po bibliotekach.