Czytaliście kiedykolwiek książkę, której głównym bohaterem jest Sowa? Dla mnie to dość świeże doświadczenie, ale od początku😊
Soren jest sową, płomykówką z Tyto, która wiedzie dość szczęśliwe życie u boku rodziców, brata, siostry oraz służącej pani P. Sówka ta nie umie jeszcze latać, czeka na swoje pierwsze lekcje. Pech chce, że pewnego dnia wypada z gniazda i zostaje porwany przez niebezpiecznych członków Akademii Osieroconych Sów im. świętego Ajgoliusza. Mała sowa jest przerażona tym, co tam zastaje, jak i tym, jakie praktyki się tam stosuje. Jego jedynym pragnieniem jest ucieczka, jednak jak ma tego dokonać nielatająca sowa?
Kathryn Lasky stworzyła ciekawy świat oraz ujmujących za serce bohaterów, a wszystko to z pomocą przystępnego języka oraz prostoty. Nie ma w tej powieści za dużo rozwodzenia się - jest akcja, są idealnie dobrane opisy, nie za długie, nie za krótkie. Książka nie nudzi, wręcz przeciwnie. Choć początkowo byłam nieco rozczarowana tą prostotą, wzięłam poprawkę na to, iż jest to książka dla młodzieży, a nie fantasy dla dorosłych czytelników. Później było już tylko lepiej. Kolejne rozdziały sprawiały, że z coraz większym zaciekawieniem śledziłam losy małej sowy. Miło było śledzić jej losy, zwłaszcza, że znalazł sojuszniczkę, która nie opuściła go ani na chwilę i w żaden sposób nie zawiodła. Zakończenie, jak dla mnie, satysfakcjonujące, otwarte, doskonale czuć na horyzoncie kolejne tomy. Z chęcią poznałabym dalsze losy Sorena, Gylfi...