„Polanie i Leganie” Joanny Kasprzak to książka, która po opisie i tytule zapowiadała się bardzo ciekawie. Mimo że trochę odstraszała mnie okładka kojarząca się z romansem, to zdecydowałam się zgłębić historię dwóch magicznych rodów.
Już na wstępie powiem, że trochę rozczarowałam się tym tytułem. Liczyłam na opowieść o magii, szczególnie tej słowiańskiej, a dostałam krótką historię o tym, jak schować młodą, podobno utalentowaną magiczkę, przed złem, które jej zagraża, w nic jej nie wtajemniczając.
Gabrysia znienacka dowiaduje się, że ma magiczne umiejętności. Z początku nie wierzy, męczą ją koszmary, ale po pewnej sytuacji daje wiarę słowom nieznajomego. I od tego momentu fabuła pędzi, szkoda tylko, że zostawia główną bohaterkę w tyle. Osoby, które chcą jej pomóc, robią wszystko, żeby nic nie wiedziała, nawet po podjęciu przez nią bardzo ważnej decyzji nie wyznają jej całej prawdy.
Sam pomysł na książkę nie jest zły. Gdyby go trochę przerobić, to wyszłaby interesująca historia. Wątek z dwoma rodami, ich wzajemne relacje i intrygi były dobre. Jednak sposób wykreowania głównej bohaterki, zrobienia z niej, że tak powiem dziecka, w ogóle mi się nie spodobał. Zwróciłam uwagę, że imiona wszystkich postaci są twarde i mocne, co wskazuje na ich siłę, natomiast imię Gabrysi jako jedyne jest zdrabniane i stawia ją w słabej, gorszej pozycji. Do tego dochodzi ukrywanie przed nią prawdy, niewtajemniczenie jej w całe niebezpieczeństwo a na koniec zamknięcie w...