Czarny pracuje w renomowanej kancelarii mieszczącej się w stolicy. Jest już po trzydziestce, auto i mieszkanie sfinansowały mu bank, a podejście do życia ma dość hedonistyczne. Związki dla niego trwają maksymalnie jedną noc i nie widzi w tym niczego złego. Przyjaźnie ceni, bo zdaje sobie sprawę, że jest o niełatwo. Język ma niewyparzony, nie owija w bawełnę, a seks traktuje jako hobby i bardzo dużo o nim myśli. Ma ciekawe przygody, jeszcze ciekawsze spostrzeżenia i zabiera nas do swojego świata, któremu daleko do romantycznych realiów.
„Pokolenie Ikea” to książka pierwotnie wydana w 2012 roku. Obecnie, jedenaście lat później, doczekała się ekranizacji oraz wydania z odświeżoną okładką, oraz dodatkami filmowymi. Doskonale pamiętam, gdy czytałam ją wiele lat temu, mając jeszcze zupełnie inne spojrzenie na świat i związki, i w pewien sposób mnie wręcz bulwersowała. Obecnie, zapewniła mi świetną lekturę, a obraz w niej przedstawiony, to krótkie, aczkolwiek dosadne podsumowanie czasów, w jakich przyszło nam żyć. Nad wyraz rzeczywiste. I przez to tak kontrowersyjne, bo mimo wszystko mało jest osób, które decydują się głośno mówić o datach ważności związków, zdradach, zamiłowaniu do imprezowania, alkoholu czy szybkim, nic nie znaczącym seksie, a już na pewno nie tak dosadnie. I choć styl pisania Autora przez lata ewoluował, dojrzewał wraz z nim samym, to już w tej pierwszej jego książce odczuwamy niebywałą lekkość jego pióra, brak granic w poruszaniu jakichkolwiek tematów, wyśmienity sarkazm, który ubóstwiam i zręczność tworzenia ciętych ripost, które znakomicie wpasowują się w dialogi kreowanych przez niego postaci.
Wbrew pozorom, tak jak realistyczna jest ta książka, tak samo jest… smutna. Obraz ludzi w niej występujących nie świadczy o nich najlepiej – ich styl życia to praca, zakupy i nic nie znaczące relacje, naznaczone pochopnymi decyzjami i brakiem chęci wzięcia odpowiedzialności zarówno za siebie, jak i za drugiego człowieka. Ale wbrew pozorom, pod płaszczykiem tych wszystkich kiepskich zachowań, z wielu bohaterów, aż bije ta chęć znalezienia czegoś prawdziwego – na przykład miłości. Lecz, jak to w życiu obecnego pokolenia bywa, gdy już zdobywa się to, za czym czasem się tęskniło, to chce się znowu wrócić do adrenaliny, rozrywek i podbudowywania własnego ego. Dekadę później, po zderzeniu się z dorosłością i historiami znajomych, z niechęcią stwierdzam, że obraz przedstawiony w tej książce już nie szokuje. I pozostaje jak najbardziej aktualny. Ciekawym dodatkiem do książki są wypowiedzi osób związanych z jej ekranizacją, którzy stanęli przed nie lada wyzwaniem. Przeniesienie myśli Piotra, ale i niepowtarzalności Czarnego na szklany ekran wcale nie jest takie proste. Ja niezmiennie polecam twórczość Autora, podobnie jak jego bloga, który jest jedynym, który śledzę i czytam od deski do deski – a to już coś znaczy! To taka książka dla ludzi z dystansem – do świata i siebie, ale też potrafiących wyjść ze swojej bańki złudzeń i dostrzec, że świat, w którym przyszło nam żyć nie jest ani trochę zbliżony do bajek Disneya.