Klasyka literatury francuskiej w wykonaniu ponadprzeciętnego pisarza.
Fragment: Pani Bergeret, tak jak zapowiedziała była, opuściła dom małżeński i usunęła się do matki, starej pani Pouilly. W ostatniej chwili myślała jeszcze, że nie pojedzie. I gdyby trochę nalegano na nią, zgodziłaby się była zapomnieć przeszłość i podjąć na nowo wspólne pożycie, lekką tylko wzgardę zachowując dla pana Bergeret‘a za to, że był oszukanym małżonkiem. Gotowa była przebaczyć. Ale nieprzejednany szacunek, jakim otaczało ją „towarzystwo“, nie pozwolił na to. Pani Dellion kazała jej powiedzieć, że źle osądzonoby taką słabość charakteru. Salony miejskie zgodne były pod tym względem. We wszystkich znajomych sklepach jedno tylko było zdanie: pani Bergeret winna usunąć się do swej rodziny. Tak więc niewzruszenie trzymano stronę cnoty i zarazem pozbywano się osoby niedyskretnej, ordynarnej, kompromitującej, której pospolitość raziła nawet pospólstwo i która ciężyła wszystkim. Dano jej do zrozumienia, że będzie to piękny odwrót. — Podziwiam cię moja mała — mówiła jej z głębi swej kanapy stara pani Dutilleul, niezaniszczalna wdowa po czterech mężach, kobiet okropna, posądzana o wszelkie zdrożności, tylko nie o miłość, a zatem szanowana.
Fragment: Pani Bergeret, tak jak zapowiedziała była, opuściła dom małżeński i usunęła się do matki, starej pani Pouilly. W ostatniej chwili myślała jeszcze, że nie pojedzie. I gdyby trochę nalegano na nią, zgodziłaby się była zapomnieć przeszłość i podjąć na nowo wspólne pożycie, lekką tylko wzgardę zachowując dla pana Bergeret‘a za to, że był oszukanym małżonkiem. Gotowa była przebaczyć. Ale nieprzejednany szacunek, jakim otaczało ją „towarzystwo“, nie pozwolił na to. Pani Dellion kazała jej powiedzieć, że źle osądzonoby taką słabość charakteru. Salony miejskie zgodne były pod tym względem. We wszystkich znajomych sklepach jedno tylko było zdanie: pani Bergeret winna usunąć się do swej rodziny. Tak więc niewzruszenie trzymano stronę cnoty i zarazem pozbywano się osoby niedyskretnej, ordynarnej, kompromitującej, której pospolitość raziła nawet pospólstwo i która ciężyła wszystkim. Dano jej do zrozumienia, że będzie to piękny odwrót. — Podziwiam cię moja mała — mówiła jej z głębi swej kanapy stara pani Dutilleul, niezaniszczalna wdowa po czterech mężach, kobiet okropna, posądzana o wszelkie zdrożności, tylko nie o miłość, a zatem szanowana.