Fragment: Salon pani de Bonmont stał się bardzo modny i rozbłysnął świetnością od czasu zwycięstwa nacjonalistów w Paryżu i obrania Józefa Lacrisse radnym. U wdowy po wielkim baronie gromadziła się śmietanka nowego stronnictwa. Stary rabin z faubourg Saint-Antoine sądził, że wrogowie narodu wybranego cisnęli się do sentymentalnej Elżbiety na skutek osobliwego zrządzenia żydowskiego Boga. Ręka, myślał sobie, która wwiodła synowicę Mardochaja do Assuerosowego łoża, raczyła teraz skupić głównych nieprzyjaciół Izraela i książąt warcholskich wokół Żydówki. Co prawda baronowa wyparła się wiary ojców swoich. Ale któż zamysły Jehowy przeniknąć zdoła? Artystom zaś, którzy jak Fremont, pamiętali figury mitologiczne z niemieckich pałaców, obfite kształty wiedeńskiej Erygony wydawały się alegorią nacjonalistycznego winobrania. Obiady u baronowej były wesołe, a dzięki znakomitym i szczerze miłującym ojczyznę gościom, na skromniejszych nawet śniadaniach panował duch tężyzny narodowej. Tego ranka siedziało przy stole kilku znamienitych obrońców kościoła i armii.