Takie klimaty lubię w sensie nostalgiczne, ale z humorem. Jeżeli jesteś fanką twórczości Jane Austen albo Charlotte Brontë, to tutaj przyjemnie spędzisz czas. Cecily Sidgwick, bo o jej książce dziś mowa tak fantastycznie umiliła mi czas, że naprawdę jestem w szoku.
Bycie rodzicem to rollercoaster emocjonalno-fizyczny. To umiejętność przeprowadzenia swojego oddziału (dzieci) przez pole minowe, jakie ukryte są w każdym dniu coś jak stara gra saper. Znasz zasady, wiesz, gdzie zrobić ruch, ale bum trafiłaś/łeś bombę! Podziwiam rodzica/ów którzy mają dwoje i więcej dzieci ponieważ w tej pozycji spotkamy się z urokami rodzicielstwa, ale też z urokami bycia dzieckiem w wielodzietnej rodziny. Mamy lata 30. XX w. Rodzina, która jest na pewnym poziomie społecznym nie tylko ma wiele do stracenia, ale jeżeli w grę wchodzi posiadanie sześciu córek, to już maraton, który może skończyć się…? Tutaj przemilczę, bo nie chce spoilerować. Nie ukrywam, że chyba lepiej przeorać samemu pole niż znaleźć odpowiedniego kawalera dla własnej pociechy. :p
Momentami wesoła, momentami poważna książka, która według mnie powinna znaleźć się w każdej prywatnej biblioteczce. Masz punkt widzenia głównej bohaterki, która jest narratorką, ale też sposób życia młodego pokolenia. Pamiętajcie, że to lata trzydzieste, więc wiele tematów było dość mocno przeżywane. Nieraz chciałabym cofnąć się w czasie, żeby obserwować sposób życia kobiet, rodzin i tą całą etykietę co wolno kobiecie, a co uchodzi za hańbę nie tylko personalnie, ale także dla całej rodziny. Każda rodzina, no może prawie każda ma taką ciotkę, która chce wszystkiego, co „najlepsze” dla swoich siostrzeńców, siostrzenic, rodziny, ale gdzie jest granica zamartwiania się, a gdzie mocno przesadzone wściubianie nosa w nieswoje sprawy?
Ile trzeba kontroli własnych emocji to tylko nasza zatroskana pani domu wie. Sporo różnych emocjonalnie sytuacji, które w okamgnieniu zmieniają się jak w kalejdoskopie. Miło spędzony czas i wielka szkoda, że na język polski przetłumaczona jest tylko ta jedna pozycja.