Za sprawą mojego męża książki Terry'ego Pratchetta towarzyszą mi już kilka ładnych lat - mąż jest fanem Świata Dysku i cała seria zdobi nasze książkowe półki. Ale ja dopiero teraz, w ramach czerwcowego wyzwania, postanowiłam w końcu wybrać się do tego magicznego świata. Pominęłam 26 wcześniejszych tomów i sięgnęłam od razu po "Ostatniego bohatera". Czy moje pierwsze spotkanie ze Światem Dysku będzie jednocześnie ostatnim (nie przepadam za fantastyką)?
Otóż zdecydowanie... nie! Świat Dysku mega mnie wciągnął. Żałuję, że tak długo zbierałam się, żeby do niego zajrzeć i że nie przeczytałam wcześniejszych tomów. Ale! Wszystko jest do nadrobienia.
"Ostatni bohater" to powieść lekka, łatwa i przyjemna. Książkę czyta się bardzo szybko. Nie jest to ciężka fantastyka, wręcz przeciwnie - jest lekko i zabawnie. Cytat o odświeżającym pierdnięciu "idealnie" nadaje się do sypialni 😂. Książka ma dużo nawiązań do całej serii, więc proponuję zacząć przygodę od początku. Występuje w niej dużo bohaterów, więc zapewne lepiej bym się ogarnęła znając wcześniejsze tomy.
Na uwagę zasługują ilustracje autorstwa Paula Kidby'a - nadają książce niesamowitego smaczku - autor umieścił w niej dodatkowe informacje, których nie ma w normalnym wydaniu (a przynajmniej tak mi się wydaje). Dzięki ilustracjom możemy zobaczyć jak wygląda Świat Dysku, miasto Ankh-Morpork, główni bohaterowie, wymyślne prace i wynalazki Leonarda z Quirmu, poznać rasy smoków bagiennych czy zobaczyć od ś...