Książka Aleksandry Zaprutko-Janickiej bezsprzecznie budzi fascynację. Olbrzymi zasób faktów podanych w przystępnej formie, lekko sarkastycznej, ale ciekawej. Książka "Okupacja od kuchni" opowiada o kobiecej formie walki z okupacją niemiecką, o "babskiej" przemyślności, kwintesencji mądrości naszych pań. To historia nie tylko od kuchni, ale domowych warzywników i gospodarstw, handlu i hodowli poza głównym obiegiem. Historia polskiego braku pokory i znajdywania ścieżek pozwalających obejść każdy, nawet najbardziej represyjny system. Wstrząsający jest wniosek nasuwający się po zakończeniu lektury – nie ważne co zrobisz, na głód się nie przygotujesz. To bardzo pesymistyczny obraz świata, nie tylko przeszłego, ale jakby memento potencjalnej przyszłości. Wydaje mi się, że książka wywołała na mnie równie silne wrażenie jak "Rozmowy z katem" Kazimierza Moczarskiego – opis rzeczywistości, bez upiększeń, prosto, dosadnie i tak realistycznie mrocznie.
Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że duża część obecnej historii "polskiej przemyślności", czyli szeroko pojętego "czarnego rynku" miało swe korzenie w czasach okupacji. Szmugiel żywności, domowe sposoby jej produkowania i pomysłowe sposoby dystrybucji, jest bardzo szokujące. Nigdy bym nie pomyślał, że w taki sposób można oszukiwać wrogów, sąsiadów i własny żołądek. Bardzo praktyczne wydaje mi się podanie przez autorkę przepisów, wygrzebanych z ówczesnych źródeł, które można samemu przygotować w domu, aby "zasmakować" w okupa...