Marcin Szczygielski, jakiego nie znacie – w krótkiej bajce nie do zapomnienia. O Sołtysie Salomonku, który byłby w pełni szczęśliwy, gdyby nie jego syn Joachimek... zapatrzony w tęczę.
Pewnego dnia ojciec postanawia zapytać mądrzejszych od siebie, do czego służy tęcza. Co odpowie mu na to pytanie znany ze swej rozległej wiedzy nauczyciel? A co listonosz, który dzięki swej pracy wie wszystko o wszystkich i wszystkim? Jaką teorię na temat tęczy ma chciwy sklepikarz, a jaką nieco zmieszany pytaniem ksiądz proboszcz?
Każdy z nich patrzy na tęczę przez swój własny pryzmat i odpowiada, jak umie. Jednak czy mają rację?
Ta książka skłania do zastanowienia, czy naprawdę wszystko na świecie musi czemuś służyć.
I czy wszystko musimy rozumieć?
Czy nie wystarczy, że tęcza istnieje i że możemy się nią zachwycać? Najlepiej patrząc wspólnie, w jednym kierunku. Jak rodzina Joachimka, która już wie, co jest najważniejsze w życiu. I do czego służy tęcza. O ile w ogóle służy, a nie po prostu... jest.
A ta bajka będzie służyć małym i dużym, bo nigdy nie jest ani za wcześnie, ani za późno na szczęście.