"Nie mogę już oglądać wiadomości ani czytać gazet. Mam wrażenie, że ten ktoś, kto siedzi w niebie, ma wielki wór jakiegoś paskudztwa [...] i parę razy dziennie je wysypuje, doprowadzając wszystkich do obłędu"
Trochę mnie ten cytat rozbawił, a trochę wprawił w potakiwanie głową, na znak, że ja też już nie oglądam wiadomości i nie czytam gazet. Dokładnie z tych samych przyczyn co narrator książki "Notatki samobójcy" - piętnastoletni Jeff.
Kiedy go poznajemy, właśnie budzi się na szpitalnym łóżku i zupełnie nie wie skąd i dlaczego znalazł się w tym właśnie miejscu. Jego zdziwienie jest tym większe, kiedy dowiaduje się, co to jest za miejsce.
"Wyznam wam coś: widok własnego nazwiska obok słów "oddział psychiatryczny" potrafi człowiekowi zepsuć dzień"
a kiedy okazuje się, że ma dołączyć do terapii grupowej, twierdzi:
"Chcę to powiedzieć jasno: mamy tu czworo wariatów i mnie. Poznałem ich pierwszego dnia terapii grupowej. Wpierw nie chciałem w niej uczestniczyć, ale doszedłem do wniosku, że jeśli udowodnię, jaki jestem niesamowicie normalny, będą musieli mnie wypuścić"
A więc Jeff chodzi na terapię grupową i na swoje sesje indywidualne, jednak wciąż nie czuje "łączności" z grupą, wciąż zaprzecza, wciąż czuje się "normalny". Jednak nieobce mu są rozważania na temat samobójstwa i tak na przykład pyta:
"Jak bardzo trzeba się znienawidzić, aby chcieć się zlikwidować" ?
Jednak tego pytania zupełnie nie odnosi d...