Płk William Quinn z 7. Armii Amerykańskiej, wyzwalając w maju 1945 r. obóz koncentracyjny w Dachau, napisał w raporcie: "Oddziały nasze zastały tam widoki, jęki tak straszne, że aż nie do uwierzenia, okrucieństwa tak ogromne, że aż niepojęte dla normalnego umysłu. Dachau i śmierć są synonimami". (Źródło: Internet)
Dziś chciałabym napisać kilka słów o książce, która wstrząsa, boli całą sobą, ale niesie również odrobinę nadziei na to, że zło zawsze zostanie pokonane, a sprawiedliwość dopadnie każdego. Choć od momentu, w którym skończyłam czytać tę przejmująca historię, minęło kilka dni, ona nadal siedzi mi w głowie, ciągle szepcząc gdzieś w zakamarkach, że mam olbrzymie szczęście, żyjąc w miarę spokojnym i bezpiecznym miejscu. Zanim posypią się jednak na mnie gromy, że piszę o kolejnej książce romantyzującej wojnę, znaczę, że nie jest to typowa literatura obozowa- jest to opowieść przede wszystkim o uczuciach i emocjach towarzyszących ludziom na każdym kroku i w każdej minucie ich życia, a sam obóz w Dachau i wojna jest tutaj tłem i spoiwem łączącym losy wszystkich postaci. Miejscem, z którego muszą się wyrwać, które zdefiniowało ich dalsze poczynania i wybory. Fakt jest tu dużo brutalnych opisów, tego co działo się za bramą, spora część akcji dzieje się w obozie, ale ta część nie jest w najmniejszym stopniu przerysowana, a Autorka w swoim liście do czytelników, tłumaczy co, było inspiracją do napisania tej historii, na kim się wzorowała i kto w tej powieści jest postacią autentyczną, a kto został "stworzony" na potrzeby fabuły. Z drugiej strony, dzięki temu ciągle możemy pamiętać jakie piekło na ziemi zgotował człowiekowi człowiek.
Przepadłam w tej historii od początku, bardzo przypadł mi do gustu podział czasowy tej historii. Nie będę ponownie opisywać fabuły, bo sam wydawca już wystarczająco zdradza. Napiszę tylko, że książka podzielona jest na sześć części (łącznie z prologiem epilogiem) zaczynając się w roku 1932, a kończąc w 1996 i potrzebny jest ogromny zapas chusteczek.
Fabuła zaskoczyła mnie wielokrotnie, a zakończenie... zakończenie przyniosło nadzieję.
Autorka doskonale pokazała, jak bardzo cienka linia przebiega między miłością i nienawiścią, jak łatwo jest się zagubić i podjąć decyzje, które pchają nas w stronę emocjonalnego piekła, jak trudno jest wybaczyć i jak łatwo jest dać się wtoczyć w okrutną machinę zła, propagandy i nienawiści.
Czytając tę historię, ryczałam niczym bóbr. Niezwykle zżyłam się z tymi postaciami, rozumiałam ich motywy, rozterki moralne i trudne wybory, choć nie zawsze się z nimi zgadzałam, żal mi było tych ludzi, tym bardziej że z tyłu głowy ciągle miałam myśl, że to się działo naprawdę. Autorka genialnie oddaje skalę zła, strach, ból, tęsknotę i nieutulony żal i niestety, ale zamknięcie na to co działo się tuż obok, prowadzących do tragicznych i nieodwracalnych skutków...
Pokazuje, że nawet najprawdziwsza miłość nie przetrwa wszystkiego, jeśli nie da się jej szansy, ale udowadnia, że nawet z najgorszego można wyjść obronną ręką, trzeba tylko zrobić wszystko, co możliwe, by osiągnąć swój cel.
Emocje buzują i kotłują się niczym zupa w zamkniętym pokrywką garnku, czekają tylko, aż ta pokrywka zostanie uchylona, by wypłynąć całą mocą i porwać czytelnika w wir wydarzeń, gdzie strach ból, niepewność jutra grają główne skrzypce i nikt nie da gwarancji, że jutro w ogóle nastanie.
Niezwykle poruszająca opowieść.
Książka napisana jest ładnym i zrozumiałym językiem. Szczegółowe opisy potrafią wzbudzić zgrozę, ale za chwilę utulą skołatane serce. Pomimo niezwykle trudnego i bolesnego tematu, książkę czyta się bardzo szybko. Chciałabym, żeby trafiła ona do jak najszerszej grupy odbiorców. Emocje są tutaj gwarantowane!
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Pozycja idealna dla tych, którzy szukają promyka dobra i nadziei w trudnych chwilach. Poruszająca, zmuszająca do refleksji, emocjonująca opowieść o ludziach, którzy chcieli zaznać tylko pokoju i odrobiny normalności w otaczającym ich złym świecie.
Egzemplarz recenzyjny pochodzi z Klubu recenzenta serwisu Na kanpie