"Spałem słodko. Śniły mi się lazurowe morza. Łagodnie pluskały fale, a latające ryby ocierały się o burty. Nagle poczułem, że mój bok rozdziera coś gwałtownie, niczym ostry grzbiet podwodnej rafy. - Alarm! – wrzasnąłem. – Woda pod pokładem! Dlaczego nikt nie bije w dzwon? Dlaczego nikt nie opuszcza ratunkowych szalup? Alarm!!! - Czego się drzesz? – usłyszałem nagle ponury głos. – Różne już drewno jadłem, ale żadne się tak nie awanturowało. Lazurowe morza zniknęły w jednej chwili. Otoczyła mnie znajoma ciemność pokoju. Tak! Stałem tam gdzie zwykle, na komódce. Na ścianie cykał monotonnie zegar. Była noc. Więc to wszystko mi się śniło?…"