Z Tomaszem Brewczyńskim, spotkałam się na targach książki w Poznaniu, akurat ta książka chwilę przed targami miała swoją premierę. Autor przekonał mnie do swojej powieści, podpisał mi książkę i...przeleżała prawie rok na półce, jak ja tego żałuję, a z drugiej strony cieszę się, że tak dobrą lekturą zaczęłam rok.
Kamila morduje swojego męża, spycha go w klifu w przepaść. Wraca do domu i myśli jak zapewnić sobie alibi, żeby nie trafić na lata do więzienia. Dlaczego zabiła mężczyznę, który pomógł jej, zapewnił dach nad głową, był jej mężem, ojcem ich dziecka. Mężczyzna idealny, roztaczający swój blask i czar wszędzie gdzie się pojawiał, więc co skłoniło jego żonę do morderstwa?
Książka dzieje się w dwóch przestrzeniach czasowych, teraz i kiedyś. Kiedyś jest ładnie uporządkowane, jak w dobrze prowadzonym pamiętniku i tak nam podał to autor. To co opisane jako teraz jest chaotyczne, nerwowe, miałam wrażenie, że odwzorowuje strach i lęk głównej bohaterki. Thriller bardzo psychologiczny, dający do myślenia, pokazujący jak niektóre sytuację mogą człowieka zmienić, doprowadzić do zachowań jakich nawet by u siebie nie podejrzewał i właśnie takiej przemianie ulega Kamila. Jej jedna zła decyzja pociągnęła za sobą lawinę i tylko ona sama może się spod tej lawiny wydostać.
Można zarzucić głównej bohaterce naiwność, bierność, ale trzeba pamiętać o jednym, nie można oceniać z własnej perspektywy, tym bardziej, że inspirację do tej historii, dała historia prawd...