Wielka panorama rewolucyjnego ludu nie jest ani malowidłem obiektywnym, ani tez rzeczowo beznamiętnym. Przeciwnie. Bez ustanku mamy do czynienia z makabryczna karykaturą, groteską, z grozą żywiołu, szaleństwem, występkami, z czynami, które nawet jeśli usprawiedliwione dotychczasowym poniżeniem i krzywdami, bardziej przypominają jakiś sabat czarownic niż święto wyzwolonej ludzkości. Toteż z ogromnym dystansem i pogardą traktuje owe tłumy Pankracy, osoba prawdziwie genialna wśród zbuntowanych: „czy choć jeden zrozumiał myśli moje? – pojął koniec drogi, u początku której hałasuje?” Tak, Krasiński pokazał wizje rewolucji bez śladu sympatii; jeżeli nawet rozumiał, dlaczego do rewolucji powszechnej dojść może, to odmawiał jej szlachetności, piękna entuzjazmu, podniosłości nowych ideałów. To groza, szał, rozpacz, przemoc brutalna i wyzwolone z wszelkich więzów instynkty. W rozmowie z Pankracym Henryk powie z pełną, bądźmy pewni, myślową i uczuciową aprobata autora: „widziałem wszystkie stare zbrodnie świata ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem – ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat – rozpusta, złoto i krew”. Zło prowadzi do zła.
Stefan Treugutt, „Scenariusz katastrofy”