Najpierw widziałam film, pierwszy raz już dawno temu, paskudny. Bardzo dobry horror, ale pełen obrzydliwych sztuczek, pewnie taki musi być, skoro odniósł tak oszałamiający sukces. Pierwowzór książkowy raczej nie zacznie wymiotować i wyć nieludzkim głosem, musi straszyć słowem. Na okładce dumnie stoi "najbardziej przerażająca powieść wszech czasów", ale czy to nie jest tylko chwyt marketingowy?
Mnie nie pytajcie, ja się książkowych i filmowych horrorów nie boję. Momentami jednak czułam pewien dyskomfort podczas czytania i chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Nie zamierzam nawet silić się na obiektywizm, jestem oddaną fanką filmowych horrorów z tamtych lat, a ich wersje książkowe, które zazwyczaj czytałam już po seansach, traktuję jako miłą powtórkę z rozrywki plus uzupełnienie filmu. Podobnie jest w tej sytuacji. "Egzorcysta" jest już klasyką horroru, a jak to z klasyką bywa, nie każdemu podpasuje. Jeżeli lubicie film, książka też się Wam spodoba. Jeżeli nie znacie tej historii (jest ktoś taki na sali?) i oczekujecie grozy, która Was zwali z nóg, możecie się troszeczkę rozczarować.