„Wraca ze szkoły, na drzwiach do mieszkania napis: żydy – ohydy. […] Bella staje przed lustrem w łazience – chce zobaczyć, jak wygląda ohydny Żyd”.
Mykwa służy do rytualnej kąpieli, oczyszczającego obmycia ludzi i naczyń skalanych. Z kolei „Mykwa” Zyty Rudzkiej to historia trzech kobiet z żydowskiej rodziny, które są zupełnie różne, a jednak mają ze sobą wiele wspólnego. To opowieść o odrzuceniu, bólu, nienawiści i rasizmie. O tym, co najbardziej boli i o czym chcielibyśmy zapomnieć.
Zyta Rudzka w tej krótkiej książce wyraża stosunek Żydów do Polaków; zarówno przed, w trakcie, jak i po drugiej wojnie światowej. Tworzy mozaikę pokoleniową, opowiadając losami pojedynczych ludzi historię całego narodu. „Mykwa” chwyta za gardło i nie pozwala odetchnąć. Uderza w czytelnika swoim przekazem, gdyż o trudnych rzeczach opowiada językiem pięknym, miejscami metaforycznym.
Nie potrafię ocenić książki, która opowiada o wydarzeniach historycznych. Chociaż postacie stworzone przez autorkę są fikcyjne, to II wojna światowa wydarzyła się naprawdę. Zyta Rudzka opisuje ją bez patosu czy upiększania, wskazując jasno na to, jak nieprzepracowana trauma odbija się na kolejnych pokoleniach. Jej styl dla niektórych będzie zbyt poetycki, ulotny i niezrozumiały. Wielu rzeczy musiałam się w tej historii domyślać i mam wrażenie, że do niektórych rozdziałów wciąż będę wracać.
...