"Czytacie ten pamiętnik, a dopóki to robicie, gościcie w moich myślach, na moich zasadach. Jesteście moimi zakładnikami, więźniami w moim prywatnym muzeum, i ode mnie zależy, co wam pokażę, a czego nie. Czytając to, oglądacie mój spektakl."
Spektakl przepełniony emocjami zarówno pozytywnymi, jak i tymi trudnymi, uwierającymi, zalegającymi na dnie duszy. Jest w nim pewien magnetyzm prowokujący niechciane myśli, niepozwalający odwrócić wzroku od toczących się wydarzeń. "Nie po to wszystko to spisuję, by tracić swój oraz wasz czas. Czas, który jest dla nas najważniejszy, czyż nie?"
Początek drażnił spokojnym, lekko nużącym wprowadzeniem, w którym na pierwszy plan wysuwa się dzieciństwo Edwarda. Wystarczy jednak skupić się na poszczególnych wydarzeniach, by odczuć, że pod tą fasadą normalności czai się mrok, który wraz z rozwojem akcji staje się coraz intensywniejszy. Etap dojrzewania i szeroko pojętej edukacji pochłonął całkowicie moją uwagę. Był jak powrót i w moje wspomnienia lat 90. jakże inne od tych obecnych. W czasy spotkań z przyjaciółmi, pierwszych miłości, beztroskiej rutyny i rywalizacji. To również odnośnik do późniejszych wydarzeń.
Jest i dom. Jego znaczenie jest tu wielowymiarowe. To on wzbudza to podskórnie napięcie, które towarzyszy nam przez większą część fabuły. To w nim zacierają się granice między przeszłością, a tym, co obecne. Pokusiłabym się n...