Nie, nie i jeszcze raz nie. Ja się absolutnie nie zgadzam, aby tak traktować czytelnika. Nie godzi się w ten sposób naiwność wykorzystywać. Przychodzi taka książka w dziewiczo białej kopercie. Wydawać by się mogło – wzór niewiniątka. Niczego niepodejrzewający czytelnik zagląda do środka i od razu krzyżuje spojrzenie z ponętną brunetką. Gdzieś z boku umieszczona jest maska, która sprawia, że nadciągają reminiscencje z karnawału w Wenecji. I wtedy następuje ten moment, gdy adresat paczki popełnia kolejny błąd. Otwiera książkę z myślą – przeczytam kilka zdań, może jeden rozdział na dobry początek. Kilka godzin później, błędnym wzrokiem rozgląda się po domu. Gary niepozmywane, pranie niepowieszone, noc zarwana. Trzeba było uważać i nie zaglądać. Albo zaplanować. Przecież wiedziałam, że autorka pisze tak, że wiry na Wiśle, to przy jej stylu pisania małe miki. Już dawno nie trafiłam na tak wciągające powieści. Zabawne, życiowe, pikantne (tym razem p. Kowal zahaczyła o erotyk i, nie powiem, świetnie jej poszło). Akcja toczy się w zawrotnym tempie, zmienia nastrój jak w kalejdoskopie. Emocji tyle, co na rozgwieżdżonym niebie w pogodną noc. Będzie śmiech, bo pisarka żartów się nie boi, a co więcej, żartować potrafi. Będzie wzruszenie. Będzie gniew, oburzenie i rumieńce. I niby Londyn jest daleko, a problemy głównej bohaterki takie znajome. Każdy z nas chciałby więcej zarabiać, od czasu do czasu denerwują nas współpracownicy, a i wymarzony, kochający partner też by się przydał. Ma...