Akcja książki rozgrywa się współcześnie. Na terenie Polski wzmaga się aktywność agentów rosyjskiego wywiadu, koncentrująca się wokół niepozornego lasu koło Skierniewic. Las to niezwykły, bo raz po raz giną tam w niewyjaśnionych okolicznościach ludzie, poza tym chodzą słuchy, że "las zabija za grzechy". To dopiero punkt wyjścia akcji, pełnej niespodziewanych zwrotów i splatających się wątków. Bo czegóż też w "Marice" nie ma... Są skomplikowane gry operacyjne wywiadów oraz rozmaitych tajnych i w ogóle oficjalnie nieistniejących rządowych agend. Jest historia radzieckiego szpiega Kołynina, który w latach 80. zakochał się z wzajemnością w opozycyjnej działaczce, tytułowej Marice, a potem wraca do Polski, aby uporządkować wszelkie niezamknięte sprawy z przeszłości, tak zawodowe, jak i osobiste. Jest wątek zamachu przygotowywanego przez Arabów związanych z al Kaidą i wścibskiego dziennikarza, który oczywiście zawsze zjawia się tam, gdzie nie trzeba. A do tego jeszcze historia tajemniczej instalacji z podskierniewickiego lasu - również nazywanej Mariką - przedstawiana w konwencji rodem z serialu "Z Archiwum X". Kotowski całkiem dobrze radzi sobie z taką mnogością wątków, tworząc z nich precyzyjnie skonstruowany, trzymający do końca w napięciu szpiegowski thriller. Nie jestem wprawdzie miłośnikiem tego rodzaju literatury, ale przyznam - "Marikę" odłożyłem dopiero, gdy dotarłem do ostatniej strony. A o to przecież chodzi.