Naprawdę bardzo dobra książka , czyta się szybko i z ciekawością co też dalej się będzie działo i czy terapia tego właśnie konkretnego pacjenta odniesie przewidziany i założony skutek . Akcja jak w dobrej sensacyjnej powieści , a opowiadanie ostatnie jest wręcz okraszone szczyptą magii . To co mnie w tej pozycji ujęło to fakt że autor ceniony amerykański psychoterapeuta nie kreuje siebie na Boga który wszystko najlepiej wie . W kontekście przedstawianych w swojej książce historii pokazuje siebie - człowieka . Człowieka , a dopiero potem psychoterapeutę , człowieka z jego ułomnościami , wadami , żalami i smutkami . W relacji z pacjentami odkrywa swoje zadawnione nierozwiązane sprawy z matką , która niedawno umarła . Pięknie też pisze o tym że pacjenci nawet ci zamknięci w szpitalu psychiatrycznym bywają dla niego nauczycielami , że czegoś go uczą , czegoś dobrego co pozwala mu wciąż poszerzać swoje myślowe horyzonty . Irvin D. Yalom jawi mi się jako terapeuta z '' ludzką '' twarzą , taki który słucha i stara się słyszeć i rozumieć , a nie taki który udaje że słucha , ogląda znudzonym wzrokiem swoje paznokcie i tylko patrzy na zegarek popędzając w myślach czas , by sesja jak najszybciej dobiegła końca . Najbardziej podobała mi się opowieść czwarta pod tytułem '' Siedem zaawansowanych lekcji z terapii żalu '' która opowiada o Irene i jej snach . Pewnie dlatego że sny i ich interpretacje interesują mnie od dawna .