Ponieważ znam już co nieco twórczość Irvina D.Yaloma po jego kolejną powieść sięgnęłam bez zastanowienia. Przyznam jednak szczerze, że pewnie gdybym nie spotkała się wcześniej z tym autorem, sygnał, iż mamy tu do czynienia z "powieścią psychoterapeutyczną", mógłby mnie skutecznie odstraszyć. Od razu uspokajam, iż "Kiedy Nietzsche szlochał" nie jest żadnym podręcznikiem złotych porad, nic z tych rzeczy. Ta książka to bardziej rozmowa, filozoficzne dywagacje, rozmyślania.
Yalom zastosował tu ciekawy zabieg, posługując się realistycznymi postaciami, w usta których wplótł rozważania na temat kondycji człowieka, tego co jest jego istotą, powołaniem.
Josef Breuer, ojciec psychoanalizy, spotyka Friedricha Nietzschego, wybitnego filozofa, który będąc na skraju wewnętrznej rozpaczy, nie mogąc znaleźć lekarstwa na bóle głowy i inne nękające go dolegliwości, godzi się poddać eksperymentalnemu leczeniu.
Breuer aplikuje choremu terapię poprzez rozmowę, nie spodziewa się, że on także znajdzie ukojenie w tych sesjach. Tylko stawiając czoła własnym wewnętrznym demonom, utalentowany uzdrowiciel może zacząć pomagać swojemu pacjentowi.
Dwóch indywidualistów, świadomych obserwatorów rzeczywistości, oraz ich idee- wykraczające poza swoje czasy.
Nieoczywista, lecz naprawdę zajmująca historia, która jest przede wszystkim opowieścią o uzdrawiającej sile głębokiej roz...