Po nieoczekiwanej przyjemności wynikającej z lektury "Zamachowców", postanowiłam kontynuować przygodę z tą serią i sięgnęłam po drugi tom. Różni się on znacznie od pierwszego, ale również mi się podobał. Konwencja była podobna, ale fabuła bardziej przypominała te nowsze książki autora.
"Loteria" to powieść, dla której punktem wyjścia stało się wyjście z więzienia Julii. Pisząc poprzednie zdanie trochę się zawahałam, bo wydaje mi się, że jest to w jakimś sensie spojler dla tych, którzy nie czytali pierwszego tomu, ale podobna informacja znajduje się także w opisie, więc postanowiłam ją tutaj zostawić. Kobieta dostaje niezwykle kuszącą, choć z jej perspektywy niebezpieczną propozycję. Jak się pewnie domyślacie, przyjmuje ją, inaczej książka raczej by nie powstała.
Nie polubiłam Julii w pierwszym tomie, w drugim się to nie zmieniło, choć może lubię ją jeszcze mniej. Jest w niej coś niezwykle irytującego, nie chodzi nawet o jej kontrowersyjne działania, bardziej o jej osobowość. Choć w tej książce znowu towarzyszy jej dwóch mężczyzn, to mam wrażenie, że można ją uznać za główną bohaterkę, bo to jej autor poświęcił najwięcej miejsca, najbardziej szczegółowo opisał ją i to, czym się zajmowała.
W "Loterii" więcej jest wątków szpiegowskich, których unikam chyba bardziej niż sensacyjnych, ale po raz kolejny mogę powiedzieć, że Krzysztof Jóźwik jest w stanie zainteresować mnie nawet tym, czego teoretycznie nie lubię, a przede wszystkim przedstawić to ...