"Lokatorka..." to jeden z mniej znanych tytułów pośród siostrzanego pisarskiego trio rodziny Bronte. Powieść zdecydowanie wyprzedzająca swoją epokę, w której autorka bez zbędnego pardonu rozprawia się z wadami męskiej części społeczeństwa. Romantyczne porywy serca są Ann Bronte praktycznie obce, nie spotkamy tu słodko-cukierkowych uczuć i miłosnych zalotów. Wręcz przeciwnie uczucia stanową wątek poboczny, a główne siły autorka skupia na przedstawieniu sytuacji kobiet. Uległa, podporządkowana, nie mająca własnego zdania - taka powinna być każda żona, jednak główna bohaterka Helen zupełnie nie wpisuje się w znany wówczas schemat kobiety z I połowy XIX wieku. Nie bez powodu autorka powołuje do życia tą silną i charakterną damę, poprzez jej sylwetkę pragnie bezlitośnie rozprawić się ze społeczeństwem, które daje cichy przykaz na hulaszcze rozrywki mężczyzn. Bo chłopiec musi się wyszaleć, wolno mu zażywać wszelkich uciech, a kobieta powinna przymykać oko.
To powieść o charakterze feministycznym, autorka niezwykle obrazowo ukazuje sytuację kobiet w pełni zależnych od mężczyzn, nie mogących podejmować żadnej pracy zarobkowej, stanowić o sobie i dzielnie trwać w ramionach małżonka.
Narracja prowadzona jest tu z dwóch perspektyw. Anne Bronte zarówno umiejętnie wchodzi w męski umysł i prezentuje obraz widziany oczami Gilberta Markhama, który w listach do przyjaciela opisuje okoliczności poznania pięknej wdowy. Następnie płynnie przechodzi do relacji samej Heleny za pośredn...