Czasem spontanicznie decyzje lub sytuacje, które same wymuszają na nas zmianę planów, wychodzą wszystkim na dobre. Tak było w przypadku Niny, bohaterki powieści, ale i w moim przypadku odległość bardzo dobrze wpłynęła na relacje z rodziną.
Nina, mieszkająca z matką, od dłuższego czasu nie może znaleźć z nią "wspólnego języka". Czuje się przez to niezrozumiana i odrzucona. Także w związku coś ją uwiera. Swoje smutki topi w alkoholu. Przeszłość odbiła się echem na jej życiu. Nie miała pomysłu na właśnie życie do czasu, kiedy w kawiarni, w której pracowała pojawił się człowiek, uświadamiajac jej, że każdy jest kowalem własnego losu, a strach nas tylko ogranicza. Los, zsyłajac jej tego klienta i zgubioną przez niego widokówkę, podpowiada dziewczynie, jaką drogą się kierować do szczęścia. Stawiając wszystko na jedną kartę, Nina porzuca pracę, zostawia mamę i wyjeżdża nad morze.
W Pobierowie rozpoczyna nowy rozdział życia. Znajduje pracę w Lecznicy, oddaną przyjaciółkę i może liczyć na wsparcie ciepłej i Kochanej cioci. Żeby jednak nie było za sielsko, to autorka stawia na jej drodze bohatera z piekła rodem. Jego kreacja, tak jak i pozostałych postaci była wyśmienita. Sekrety, jakie skrywają, dodają historii smaczku.
Pierwsze, co podobało mi się w tej powieści, to znakomite połączenie wątków. Widać, że autorka dopięła wszystko na ostatni guzik. Do drugie, Sandra Podleska zaserwowała nam znakomitą historię z retrospekc...